Witam was kochani po prawie dwóch latach milczenia. Wiem, że to szmat czasu jednak jakoś nie po drodze mi było usiąść i napisać tu coś ciekawego. Ale jeżeli kogoś interesowałby mój marny, nudny żywot to wiedzcie, że wszystko u nas dobrze, sprawy się ładnie poukładały itd. I nawet przestałam aż tak wątpić w męski gatunek, bo jak prawie dwa lata temu byliśmy z Hankiem na początku drogi, tak dziś razem mieszkamy, tolerujemy się, czasami ewentualnie chcemy pozabijać. Ale nadal tkwimy w tym porąbanym związku, zdając sobie jednocześnie sprawę, że taki dupek jak Hank i taka jędza jak ja pod jednym dachem to piekło gorsze niż wojna albo wioska żywych trupów. Było już opisywanie pisakiem jak obsłużyć pralkę, była lista na lodówce top 5 naszych kłótni, ostatnio nawet spisywałam mu instrukcję obsługi mojej nieskromnej osoby, bo stwierdził, że po takim czasie nadal mnie nie rozumie. A ja jestem w obsłudze prosta jak budowa cepa, tylko zwyczajnie jestem suką. Niemniej codzienne życie mamy całkiem ciekawe przez te paskudne charakterki. Widać w końcu trafił swój na swego.
W międzyczasie też zajęłam się szkoleniem na technika weterynarii, możecie mi wierzyć cholernie fascynujący kierunek. Oczywiście o ile rajcuje kogoś grzebanie w krowiej dupie po sam łokieć, patroszenie i badanie zwierzęcego gówna. Dla osób o takich upodobaniach to istny raj. A do mnie zaczyna docierać, że chyba mam coś nie tak z głową. Normalne kobiety idą na kosmetykę, fryzjerstwo, bankowość, administracje i inne duperele. Ale nie... Janie musiała wziąć coś fascynującego i pomagać zwierzakom. No to mam za swoje + 50 expa do wypasania bydła.
Idąc dalej, straciłam (na szczęście) kolejną "przyjaciółkę". Czemu? Ano temu, że niektórym osobom wydaje się, że jedyna rozrywka jaka istnieje to wieczne szlajanie z osobnikami o dość wątpliwym ilorazie inteligencji, shoppingi (zgrozo...) i melanże na których zasypiają wypijając jedno, może półtorej piwa. Niestety nie sprostałam wymaganiom pani Anny, bo z racji tego że mam dzieci nie szlajam się na okrągło, selekcjonuję spotkania czy imprezy na które idę bądź jadę, tak samo zresztą ludzi z którymi się spotykam nie chcąc marnować czasu na pospolitych ćwierćmózgów. No i niestety, ale nie czerpię satysfakcji z bezcelowego snucia się po galeriach i sklepiszczach w których stado bab, którym przeceny wyżarły już doszczętnie mózgi są w stanie pobić się o majtki mniejsze od chusteczki do nosa. Starczy mi, że odwiedziłam dziś Kaufland w konkretnym celu, mianowicie wystawili gadżety ze Star Wars. Jako fanka byłam chętna opróżnić mój i tak wiecznie świecący pustkami portfel do cna, jednak najpierw musiałam przebić się przez stado ludzi, którzy w szale przekopywali się przez wystawę, blokowali się nawzajem wózkami i generalnie robili takie zamieszanie, że głowa mała. Całe szczęście, wyszłam z tej bitwy zwycięsko i z naręczem pierdół, na które Hank mógł potem w domu spojrzeć z politowaniem. Tak przy okazji.... Tylu facetów marzy o kobiecie - nerdzie, takiej która uwielbiałaby fantastykę, gry, miałaby do tego strój Lei z pałacu Jabby itd. itp. Taka jestem, strój też posiadam za to z moim bezmózgim yeti jest coś ewidentnie nie tak, bo generalnie wisi mu cała moja nerdowska otoczka. Czasem zrobi mi tą łaskę i pogra ze mną na kompie albo w planszówkę, jednak nie odczuwa wtedy takiej euforii jak ja. Tylko ja mogę mieć pecha tak trafić ;)
Cóż na dzień dzisiejszy to chyba wszystko na co chciałam ponarzekać tudzież o czym sobie bezcelowo popieprzyć. Hank właśnie wrócił do domu i kategorycznie zażądał, abyśmy zajęli się pisaniem tekstu, oczywiście po tym jak położymy me pacholęta spać i skończę oglądać Gwiezdne Wojny na AXN. Tak więc. Do następnego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz